The Flames of Hope Tui T. Sutherland 7,7
ocenił(a) na 13 lata temu Zostało potwierdzone, że główną postacią będzie Luna. Nie podoba mi się to ani trochę. Dlaczego Luna? Dopiero co w arcu był SIlkwing. O wiele chętniej zobaczyłbym Lynx. Ale rozumiem, że odpada, bo tom wcześniej był Lodoskrzydły. Więc może Deszczoskrzydłego zwanego Pineapple. To byłoby ciekawe. Mieliśmy już Silkwinga w tym arcu dlatego po raz kolejny mi nie pasuje i nie chcę, aby był.
WoF stracił swój urok. Seria, gdzie nie ma ludzi albo są jako pożywienie, za chwilę stanie się serią gdzie wszystkie smoki będą miały człowieka, który na nich lata. To nie jest JWS.
Nie spodobało mi się wyjaśnienie przez Tui, czym było wypalenie. Znów to samo, gdzie ludzkość swoimi czynami ściągnęła na siebie kataklizm. Kataklizm w postaci smoków. Smoki zniszczyły ludzką cywilizację. Typowy schemat. Ale problem, że teraz jak bohaterowie to wiedzą to zaraz zaczną traktować ich jak równych. A dwa tomy dalej powstanie imperium ludzi i smoków i zaczną na smokach latać. Cholerni ludzie. Po co oni w tej serii??!
Fabuła działa się praktycznie w jednym miejscu. Główna bohaterka była uwięziona przez sporą część książki i obserwowała losy innych. Nie było wielkiej walki czy czegoś. Trochę zajeżdża też mlp — evil turns good.
Tui chciała pokazać, że nie trzeba być specjalnym smokiem z darami i nie wiadomo czym. A wystarczy być przeciętnym z chęcią zmiany czegoś na dobre, oraz że z pomocą przyjaciół można tego dokonać i to wcale nie przy użyciu siły. I co? I źle to wyszło.
Jedna jakaś inteligencja przejmuje władzę nad innymi i posługuje się nimi jak marionetkami. W tym przypadku roślina, chociaż nie do końca. Ale wciąż tam są ci, których przejęła. Ta część jest nie najgorsza. Bo walcząc z takim smokiem ranisz niewadzącemu nikomu wcześniej smoka, który najpewniej był dobry.
Niektórzy bohaterowie w ogóle zostają pominięci, jak Blue. Nie, żeby on mnie obchodził. Albo Królowa Wasp, która na koniec, mimo iż była ważną antagonistką przez serie, w ogóle nie dostaje swoich ostatnich słów, a znika gdzieś w tle. Generalnie też nie wiadomo, co robią towarzysze bohaterki.
Ogólnie w 3 arcu wszystko jest bardzo ugrzecznione. Dość sporo się różni z tym co było w 1 arcu. Nie podoba mi się to.
Myślę, że wystarczająco wiele razy mówiłem, jak bardzo jestem rozczarowany, że ludzie odgrywali dużą rolę w 3 arcu. O wiele bardziej wyjątkowym podejściem byłoby, aby byli zwierzętami domowymi lub jedzeniem smoków. Czyli dokładnie to co było z nimi do 10 tomu. A to, co pokazała 15, było tak złe pod każdym względem...
Kolejnym? głównym antagonistą był człowiek żyjący od około 5k lat. Niby to nie była magia, ale jednak to była magia. I to w głównej mierze on był odpowiedzialny za wypalenie, wszystko zaczęło się od jego planu.
"“Dragons and humans, living in peace after all this time,”
Luna said, tilting her head back to watch the sunlight through the leaves. “I can’t wait to see what that future is like.”"
Bleh.
Epilog również jest rozczarowaniem. Brak jakiejkolwiek wzmianki o postaciach, które rzeczywiście każdy polubił. Czyli 1-10.
Tui nie umie pisać zakończeń cykli. 5 też miała wady. Ale tak tragicznie źle jak to to nie było.
Poznaliśmy też dwa nowe smoki. Pierwszy z nich, Dusty, w ogóle mógłby nie istnieć. Był jak rzep do psi.. smoczego ogona. Istniał po to, aby bohaterowie trafili do dziury. A drugi smok... heroicznie się poświęca dla dobra, ale nie czuć emocji żadnych, poza tym, że dobrze, że to już koniec. Z nią samą też były problemy. Ale to już trzeba znać treść. Samej luny też nie lubię, jedynie, o czym potrafiła myśleć to jak dana scena będzie wyglądać na gobelinie, który stworzy.
Sky teraz brzmi na mniej głupiego jak to było w Dragonslayer.
To jest cykl o smokach, dlatego te książki były tak wyjątkowe!
Beznadziejna książka. Tani fanfik.